Na bardzo dużą liczbę "elek" - tym razem - zżymają się bielscy kierowcy. Narzekają, że samochody z literką "L" na dachu zapychają ulice. Argumentują, że niekiedy przed światłami stoi kilka takich aut z rzędu, a za nimi tworzy się korek, bo początkujący kursanci mają problemy z płynnym wyjeżdżaniem. Tylko około 20 proc. "elek" jest z Bielska-Białej. Reszta przybywa z Cieszyna, Żywca, Oświęcimia, Suchej Beskidzkiej i Wadowic. Instruktorzy jeżdżą po prostu tam, gdzie kandydaci na kierowców są egzaminowani.
Wprowadzanie ograniczeń poruszania się samochodów do nauki jazdy i egzaminowania, w szczególności poprzez wyłączanie możliwości ich poruszania się w centrach miast lub w godzinach szczytu, jest działaniem zmierzającym bezpośrednio do pogorszenia umiejętności przyszłych kierowców, a poprzez to do pogorszenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym.
Więcej w artykule: Problemy komunikacyjne miast związane z nadmierną liczbą samochodów nauki jazdy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz